Forum www.84psp.fora.pl Strona Główna www.84psp.fora.pl
Oficjalne forum Stowarzyszenia GRH 84 Pułku Strzelców Poleskich
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

kpr.Franciszek Wira żołnierz 84 pp

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.84psp.fora.pl Strona Główna -> Zdjęcia żołnierzy 30 Poleskiej DP
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Robert Kielek




Dołączył: 26 Paź 2014
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sieradz

PostWysłany: Nie 19:28, 26 Paź 2014    Temat postu: kpr.Franciszek Wira żołnierz 84 pp

Witam.

Mój dziadek Franciszek Wira s.Wincentego ur.24 II 1915 r. w Bindingen (Niemcy)?brał udział w walkach 30DP

W kampanii Wrześniowej walczył w szeregach 84 pp z Pińska.
Ranny w Modlinie. Był podoficerem ,artylerzystą ( chyba moździerze )
W 1945 r.powtórnie zmobilizowany do 11 DP. 3 kompania moździerzy. Brał udział w walkach o Berlin.
Przeczytałem kilka publikacji Pana A. Wesołowskiego o walkach Poleskiej 30 DP, ale na nazwisko dziadka nie trafiłem.
Zostało po nim kilka odznaczeń ,książeczka wojskowa i zdjęcie z Pińska zrobione w atelier fotograficznym "Gulman"
oraz kilka lakonicznych wspomnień wojennych.
Chciałem się dowiedzieć ,w którym batalionie służył i jeśli był w plutonie moździerzy to przy której kompanii.
Może któryś z kolegów pomoże mi w tym temacie? Wstawił bym też zdjęcie dziadka ,ale nie bardzo wiem jak.

Pozdr. Robert K.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Robert Kielek dnia Nie 20:58, 16 Kwi 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
variag




Dołączył: 03 Sty 2014
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bełchatów

PostWysłany: Nie 19:57, 26 Paź 2014    Temat postu:

A zdjęcia ślij przez fotosik.pl
Wklej link do miniaturki na forum która otworzy się w dużym oknie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Robert Kielek




Dołączył: 26 Paź 2014
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sieradz

PostWysłany: Nie 23:04, 26 Paź 2014    Temat postu:

Fotosik ,to dla mnie czarna magia.
Jeśli ktoś to potrafi to prześlę na maila,żeby wstawił.

RK


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Robert Kielek dnia Nie 20:57, 16 Kwi 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
variag




Dołączył: 03 Sty 2014
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bełchatów

PostWysłany: Pon 22:31, 27 Paź 2014    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Robert Kielek




Dołączył: 26 Paź 2014
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sieradz

PostWysłany: Nie 13:59, 16 Kwi 2023    Temat postu:

Kpr. Franciszek Wira - żołnierz 84 Pułku Strzelców Poleskich

30 Poleska Dywizja Piechoty została zmobilizowana już w marcu 1939 r. Była jedną z sześciu wielkich jednostek wchodzących w skład „Armii Łódź”. Do rejonu dyslokacji przewieziona została koleją z Polesia na zachodnie pogranicze II RP. Następnie ze stacji Rusiec i Siemkowice marszem przybyła w rejon rzeki Widawki, w okolicę miasta Szczerców. Żołnierze tej dywizji od momentu przybycia do dnia wybuchu wojny budowali tam w oparciu o naturalne przeszkody terenowe umocnienia, które w walce z Wehrmachtem okazały się niezwykle skuteczne.
Dziadek mój, Franciszek Wira, urodził się 24 II 1915 r. w Bidingen (Niemcy), z ojca Wincentego i matki Marcjanny. Miał trzech braci - Michała, Konstantego, Henryka i siostrę Helę. Ojciec Franciszka, Wincenty, nie wrócił z pracy zarobkowej za granicą, umarł na obczyźnie. Jego żona Marcjanna po powrocie do Polski samotnie wychowywała dzieci. Franciszek przez 5 lat chodził pieszo z Dąbrowy Wielkiej do oddalonej o 5 km. szkoły w Stefanowie.
Wiosną 1938 r. otrzymał kartę powołania do odbycia zasadniczej służby wojskowej w 84 Pułku Strzelców Poleskich w garnizonie Pińsk. 10 X 1938 r. rozpoczął szkolenie w Szkole Podoficerskiej w ramach 6 kompanii szkolnej, gdzie 19 III 1939 r. otrzymał awans na kaprala ze specjalnością artylerzysta.
23 marca w pułku ogłoszono „mobilizację marcową”. Tak to wydarzenie wspominał jeden z oficerów 84pp., ppor. Włodzimierz Drzewieniecki.
Czwartek 23 marca 1939 roku niczym nie różnił się od wielu innych przedwiosennych dni. Było zimno, ale śnieg zaczął już znikać, obnażając ku nieśmiałym jeszcze promieniom słonecznym rwącą się do życia ziemię. Dnia tego w południe objąłem wyznaczoną mi funkcję oficera służbowego 84 pułku strzelców poleskich oraz oficera inspekcyjnego garnizonu Pińsk. Po przejęciu obowiązków i odprawie warty, poszedłem jak zwykle do klubu oficerskiego na obiad, polecając podoficerowi służbowemu, aby zawiadomił mnie, gdyby zaszła potrzeba. Po obiedzie, jak to było w zwyczaju, oficerowie, którzy w tym dniu mieli wolne popołudnie, zasiedli do brydża. Ponieważ pierwszą kontrolę miałem o trzeciej i właściwie nie wiedziałem co ze sobą zrobić, zdecydowałem się także na „ jednego roberka”. W trakcie rozgrywania, zdaje się, drugiego robra, około godziny 2.30 nagle zadzwonił telefon. Ktoś podniósł słuchawkę. Porucznik Kazimierz Sosnowski, oficer placu garnizonu Pińsk, chciał ze mną rozmawiać. Był najwyraźniej czymś bardzo podniecony i zdenerwowany. Zażądał, abym n a t y c h m i a s t zgłosił się u niego w biurze i aby wszyscy oficerowie n a t y c h m i a s t udali się do swoich oddziałów. Nikt, oczywiście, nie mógł się domyślić, co się stało. Przypuszczaliśmy, że chodzi o jakiś próbny alarm, jakie zarządzano od czasu do czasu. Nie skończyliśmy więc rozgrywki, postanowiwszy zostawić karty na stole, zamknąć pokój na klucz i skończyć grę po alarmie. Jako służbowemu zalecono mi przechowanie kluczy. Nie przyszło mi wtedy na myśl, że nie tylko tej gry nie skończymy, ale że nawet tego pokoju już nigdy więcej nie zobaczę.
Po ogłoszeniu mobilizacji kpr. Franciszek Wira znalazł się najprawdopodobniej w plutonie artylrtii piechoty lub którymś z plutonów działek ppanc „Boforsa”. Eszelon do stacji docelowej jechał dwie noce i jeden dzień. Marszruta transportu wojskowego była objęta tajemnicą. 27 marca transport dotarł do stacji Rusiec. Ze stacji do miejsca zakwaterowania 11 i 12 kompanii IV batalionu w Leśniakach Chabielskich, żołnierze musieli przebyć pieszo odcinek około 10 km. W okresie od marca do września 1939 r. żołnierze 30 DP zajmowali się budową umocnień oraz szlifowaniem wojskowego rzemiosła. W trakcie takich ćwiczeń wydarzył się wypadek, którego uczestnikiem był m.in. kpr. Wira. Zdarzenie to również odnajdujemy we wspomnieniach ppor. Drzewienieckiego.
Dwie kompanie czwartego batalionu, moja jedenasta i dwunasta porucznika Tadeusza Wiercińskiego, kwaterowały w okresie początkowym, po przybyciu w rejon rzeki Widawki w małej wiosce Leśniaki Chabielskie. Któregoś dnia, bodajże w maju, podczas ćwiczeń granatnikowych obu kompanii, prowadzonych przez porucznika Wiercińskiego, nadeszła burza, w grupę ćwiczących żołnierzy uderzył piorun. Natychmiast przybiegł do mnie goniec z meldunkiem co się stało. Wsiadłem na konia i pogalopowałem na miejsce wypadku. To, co ujrzałem ,wyglądało dość niesamowicie. Kilku żołnierzy z porucznikiem Wiercińskim biegało po polu jęcząc, lamentując i trzymając się za głowy, a kilku innych leżało lub siedziało na ziemi trzymając się za nogi. Od żołnierzy, którzy nie zostali porażeni, dowiedziałem się, że piorun uderzył w dwóch strzelców, rażąc obu w głowy. Widziałem czarne ślady i spaloną skórę na głowach porażonych. Ślady na skroni były u jednego z prawej, a u drugiego z lewej strony. Jeden z żołnierzy, stosownie do obowiązujących przepisów, miał na szyi swój znak tożsamości, który nosiło się na drucie oplecionym bawełną. Drut uległ spaleniu, pozostawiając na szyi żołnierza obwódkę grubości palca, a następnie porażenie przeszło na ręce, robiąc z nich w pewnym sensie elektroskop. Życia to go jednak nie pozbawiło. Ocalił mu je zapewne ten właśnie drut. Drugi żołnierz, który wbrew przepisom znaku tożsamości nie miał, został porażony śmiertelnie [nazywał się Łysek przyp. RK]. Żołnierze, stojący w pobliżu wymienionego strzelca ze znakiem tożsamości, zostali porażeni w głowy. Wśród nich także porucznik Wierciński. Ci zaś, którzy stali obok strzelca porażonego śmiertelnie, doznali porażenia nóg. Gdy zjawiłem się na miejscu wypadku, nieżyjącego żołnierza koledzy, stosownie do przesądu ludowego, zakopywali do ziemi.
Dziadek do końca życia miał respekt przed burzą.
84pp. pod dowództwem płk.dypl. Stanisława Sztarejki składał się nietypowo z czterech batalionów. Obsadzały one rejon wybudowanych przez siebie umocnień na głównej linii obrony nad rzeką Widawką. W dniach 1-2 IX, trzy pierwsze bataliony brały udział w walkach opóźniających nad Wartą w rejonie m. Działoszyn. IV batalion został oddany pod komendę dowództwu Wołyńskiej Brygady Kawalerii i w nocy z 31 VIII na 1 IX obsadził stanowiska opóźniające w rejonie Kłobuck – Mokra. Po stoczonej bitwie pod Mokrą, żołnierze Wołyńskiej Brygady Kawalerii wycofali się w rejon Kamieńska, a batalion IV/84pp wrócił na główne pozycje obronne swojego macierzystego pułku.
W miejscu obrony stałej 84pp., czaty poszczególnych kompanii miały częstą styczność z patrolami niemieckiej 19 DP. Tak zapamiętał jedną z takich potyczek d-ca plutonu 1komp. ppor. W. Maik:
Niemcy zachowywali się tak pewnie, jakby mieli jakieś oddziały ubezpieczające w przodzie, a polskich wojsk w tym rejonie nie spodziewali się zupełnie. Kiedy motocykl skierował się w naszym kierunku drożyną prowadzącą przez zagajnik – wyskoczyłem wraz ze st. strz. Marchlewskim z bronią w ręku przed motocykl, aby zagrodzić im przejazd i zmusić do zatrzymania bez oddania strzałów... Kierowca jednak nie zatrzymał maszyny, a chciał minąć mnie dodając gazu, wtedy z około 2 m wypaliłem mu z „Visa”- prosto w łeb. Pozbawiony kierowcy motocykl, skręcając raptownie, zatrzymał się, a siedzący w przyczepie oficer wymierzył z parabellum do mnie. St. strz. Marchlewski, stojący obok, odepchnął mnie w bok i sam, przesuwając się w mej obronie, oberwał śmiertelny postrzał w brzuch z bardzo bliskiej odległości, któryś z najbliżej leżących moich żołnierzy wystrzelił z karabinu do Niemca i zabił go. Po krótkiej strzelaninie zerwałem mapnik z torbą oficerską z zabitego porucznika (Oberleutnanta).
30 DP utrzymała swoje główne pozycje do 6 IX 1939 r. Po tej dacie nastąpił odwrót w kierunku pn.-wsch. wymuszony załamaniem się obrony na skrzydłach, od północy 28 i 10 DP a na południowym wschodzie 2 pułku Legionów pod Borową Górą. Kpr. Wira wraz ze swoim pułkiem w marszu odwrotowym bezdrożami i leśnymi duktami, nękani przez lotnictwo npla., wycofywali się na wschód w kierunku Warszawy. Doskwierał im głód i zmęczenie spowodowane brakiem snu. Dodatkową zmorą takich marszów w przygodnym terenie byli niemieccy dywersanci. I tu przytoczę kolejny opis ppor. Drzewienieckiego, d-cy plutonu z 12/IV/84pp.
Przejście przez Tuszyn i biwak nie były jednak spokojne. Zewsząd strzelali do nas niemieccy dywersanci. W pewnym momencie zbliżył się do mnie jakiś nie znany mi żołnierz i strzelił z karabinu. Pocisk dosłownie przeleciał mi koło ucha. Dywersant nie zdołał już oddać drugiego strzału, gdyż jeden z mych żołnierzy uderzył go w głowę kolbą karabinu, a drugi strzelił, przyłożywszy mu lufę do boku. Stało się to tak szybko, że gdy ochłonąłem z wrażenia, było już po wszystkim.
14 IX 1939 r. resztki 30 DP Armii ”Łódź”, w tym 84pp, dotarły do Modlina. Pułk otrzymał nowe zadanie na przedpolu Twierdzy Modlin, w rejonie miejscowości Kazuń Niemiecki, Kazuń Polski, Cybulice. Ze wspomnień córki Eleonory wynika, że kpr. Wira z grupą żołnierzy nie stanowiących głównych sił pułku, samotnie przedzierali się w stronę Warszawy. Pewnego wieczoru urządzili sobie nocleg w przygodnym terenie z bronią pod plecami. Rankiem okazało się ku własnemu przerażeniu, że nocowali na cmentarzu w nieznanej sobie miejscowości. Po dotarciu do Warszawy zostali skierowani do Modlina, Po bohaterskiej obronie Modlina gen. Thommée 29 IX podpisał warunki kapitulacji i poddał twierdzę Niemcom. W tym dniu kpr. Wira został ranny wieloma odłamkami pocisku artyleryjskiego(?) ( Jest to dowód, że Niemcy nie przestrzegali zawieszenia broni. RK)
Siedem z nich zostało usunięta podczas zabiegu chirurgicznego w warunkach polowych.
Ostatni odłamek o wymiarach 0,5x1cm z przedramienia, samoistnie wydalił organizm dopiero w 1982 r. Był metalicznie połyskliwy o zadziornych kształtach.
Wkraczającym do twierdzy o godz. 12.00 Niemcom ukazały się obrazy pełne grozy zniszczenia i nędzy. Cytadela przedstawiała dymiący stos gruzów, metrowej grubości mury budynków koszarowych i kazamat były rozwalone i wypalone. Najgorzej wyglądało skrzydło szpitalne. Bezładnie porzucone stosy trupów i rannych, z których 1/3 już nie żyła. Pośród nich metrowe kupy ludzkiego kału. Izby i korytarze pełne trupów i rannych. Ranni, których liczba sięgała 3000, byli w stanie budzącym litość. Między nimi pięciu lekarzy u kresu sił.
Zgodnie z warunkami kapitulacji ranni żołnierze zostali rozwiezieni przez Niemców do szpitali wojskowych. Kpr. Wira trafił do jednego z nich, który mieścił się w miejscowości Jabłonna – Legionowo i przebywał w nim do początku listopada 39 r. Po zaleczeniu ran został zwolniony i powrócił do miejsca zamieszkania w Sieradzu. Szpital ten od 3 X 1939 r. obsługiwany był przez służbę zdrowia niemieckiej 228 DP. W Sieradzu w dniu 13 I 1940 r. został zabrany z domu na przymusowe roboty. Zmuszony do pracy na roli u Bauera w okolicach m. Warta przez cały okres okupacji, aż do I 1945 r. Tam w tym czasie poznał swoją przyszłą żonę. Pracując w rolnictwie, dotrwał do stycznia 1945 r., gdzie zastało go wyzwolenie.. 23 IV 1945 r. został ponownie zmobilizowany do odrodzonego Wojska Polskiego z przydziałem do 3 kompanii 42 pułku moździerzy, który wchodził w skład 11 DP i formował się w Łodzi. W ramach tego ugrupowania brał udział w tz”Operacji Berlińskiej”. Jako trofeum wojenne z przedmieść Berlina przyniósł ze sobą zegar z wahadłem, który znajduje się do dnia dzisiejszego w mojej kolekcji. 26 VIII 1945 r. złożył przysięgę, a we wrześniu tegoż roku przyjechał na urlop w rodzinne strony. W trakcie urlopu pojawił się w Raczkowie k/ m. Warta przed domem swojej sympatii Marianny Bartczak (mojej babci). Panna nie chciała do niego wyjść, wtedy ostrzelał z „pepeszy” pobliską gruszę, z której jak twierdziła babcia, strącił większość dojrzałych owoców. Mama babci widząc niezadowolenie kawalera w mundurze powiedziała..... Marysia wyjdź, bo nos tu wszystkich wyszczylo. 10 XI 1945 r. otrzymał awans na plutonowego i funkcję zastępcy d-cy plutonu. 14 XI 1945 r. został zdemobilizowany. W okresie powojennym zamieszkał wraz z rodziną w Sieradzu przy ul. Krakowskie Przedmieście 40. Przez lata utrzymywał rodzinę z pracy jako kontroler jakości w Zakł. Przem. Jajczarskiego przy ul. 15 Grudnia (dzisiejsze POW). Pomagała mu w tych trudnych czasach jego żona Marianna Wira, znana sieradzka krawcowa. Razem wychowywali trójkę dzieci: Eleonorę Tadeusza i Mirosławę. W późniejszym czasie przyznana mu rentę i status inwalidy wojennego z 20% uszczerbkiem na zdrowiu. Dziadek należał do osób odważnych, jak wspomina pan Jan Erenc w latach pięćdziesiątych, z kolegą Kajetanem Drożdżem potrafili przejść ul. Krakowskie Przedmieście i Kolegiacką w Sieradzu głośno śpiewając pieśń legionową „My Pierwsza Brygada” narażając się w ten sposób na represje ze strony UB. W roku 1977 otrzymał jako kombatant awans na sierżanta. Kochał wojsko, ale nie odpowiadał mu system jakiego zbrojnym ramieniem było LWP. Wiele razy rezygnował z zaproszeń władz miasta do udziału w uroczystościach wojskowych na terenie garnizonu Sieradz. Kiedy ja w latach osiemdziesiątych odbywałem zasadniczą służbę wojskową, nie mógł się doczekać kiedy pokażę mu się w mundurze. Za udział w wojnie odznaczony był Krzyżem Walecznych, medalem za udział w Bitwie o Berlin, medalem za udział w wojnie obronnej 1939, krzyżem Kawalerskim Odrodzenia Polski i kilkoma innymi. Były też odznaczenia radzieckie, które babcia w geście dezaprobaty do nowego okupanta w roku 1945? wrzuciła do stawu, który istniał wówczas na terenie obecnego targowiska. Franciszek Wira zmarł w Sieradzu 14 VII 1988 r. w wieku 73 lat.
Honor Mu i Chwała !!!

1 W. M. Drzewieniecki, „Wrześniowe wspomnienia podporucznika”, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1978, s. 35-36, wyd. I.
2 W. M. Drzewieniecki, „Wrześniowe wspomnienia podporucznika”, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1978, s. 35-36, wyd.I.
3 A. Wesołowski „Szczerców Góry Borowskie 1939 „Fundacja Polonia Militaris ,Warszawa 2006,str.1 70-171, wyd.I.
4 W. M. Drzewieniecki, „Wrześniowe wspomnienia podporucznika”, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1978, s.112 wyd. I.
5 P.Oleńczak „Twierdza Modllin” Wielki Leksykon Uzbrojenia Wrzesień 1939, Tom 46. str. 56. Warszawa 2014

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Robert Kielek dnia Nie 20:57, 16 Kwi 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.84psp.fora.pl Strona Główna -> Zdjęcia żołnierzy 30 Poleskiej DP Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin